Stats
Prędkość |
|
0 |
Related Collectible
Lore
Bezgłowy koń mechaniczny
„Cienka granica między mitem a rzeczywistością znika, gdy mity zaczynają odpowiadać ogniem!”. – Glint
Glint skompilował się, gdy Wrona wyszedł z ogromnego, metalowego korytarza obwieszonego chorągwiami Caiatl.
Zostali wprowadzeni do pomieszczenia na pokładzie okrętu flagowego Kombinatu. Było to niewyszukane miejsce przygotowane dla gości. Gdy drzwi się zamknęły i wreszcie zostali znowu sami, Glint czekał na zwykły komentarz Wrony. Ale ten milczał.
– No więc – ośmielił się w końcu odezwać Glint. – Jak idzie?
Wrona wgramolił się na ogromne, zaprojektowane dla członków Kombinatu krzesło i zerknął na Glinta kątem oka. – To było dość pouczające. Może nawet frustrujące. Albo wkurzające. Jak… przebywanie w pokoju pełnym Saladynów.
Glint z wahaniem zatrzymał się przed twarzą Wrony. – Denerwujesz się spotkaniem z Caiatl? Niepotrzebnie.
– Dlaczego jesteś taki… dziwny? – spytał Wrona z nutą irytacji w głosie.
– Bo tak naprawdę mnie tu nie potrzebujesz. To okręt bojowy Kombinatu – jedyne, co może ci tu zaszkodzić, to jedzenie.
Wrona parsknął. – Nie jest takie niebezpieczne, gdy się umie je podejść po cichu. – Zamilkł, by zastanowić się nad stwierdzeniem Glinta. – Ale masz rację. Caiatl nie pozwoli, by cokolwiek mi się stało. To byłby… incydent dyplomatyczny.
– Więc tak sobie pomyślałem – kontynuował Glint. – Dopóki jesteś bezpieczny, mógłbym poświęcić trochę czasu na małe badania. Do mojej kolekcji baśni i legend.
– Masz na myśli opowieści o kulcie dyniowych ludzi?
– Oni nazywają się Bezgłowymi! – zaświergotał w odpowiedzi Glint. A potem z rosnącym naciskiem powiedział: – Od stuleci z całego Układu napływają wiarygodne doniesienia opisujące szczegółowo bardzo podobny fenomen, bez jasnej przyczyny czy powiązania z…
Wrona uniósł dłoń. – Bezgłowi – wypalił, wcinając się w analizę Glinta. Glint oddalił się nieco i przytaknął.
– Nie wyruszysz sam, prawda? – zapytał Wrona.
– Nie. Strażnik obiecał, że pójdzie ze mną.
Wrona namyślał się bardzo długo. Gdy w końcu się odezwał, jego głos był cichy. – Obiecaj mi jedno.
– Co tylko zechcesz.
– Gdy zacznie się strzelanina… postaraj się nie stracić głowy.
Wycie Glinta rozbrzmiało echem w pomieszczeniach okrętu bojowego.
To był zew przygody.