Lore
Rękawice Przesilenia (rozpalone)
Czasem bitwa cię wypala.
Amanda milczała, ale Zavala zdążył wyczuć jej wściekłość, zanim jej głos znów pojawił się w komunikatorze.
– Z całym szacunkiem, Naczelniku, nie mam czasu, aby być pańskim szoferem. W mieście są tysiące osób, które – podobnie jak ja – są uwięzione w Mieście.
– Miasto upadło – nienawidził brzmienia tych słów, ale czuł to w kościach. – Wszyscy jesteśmy teraz w tej samej sytuacji, Holliday. Światło zniknęło. Musimy się przegrupować.
– Czyli uciec. Jeszcze wścieklej. A jej emocje były zaraźliwe.
– Czyli przetrwać dziś, by móc walczyć jutro. Nie możemy sobie pozwolić na luksus akcji ratunkowych. Im dłużej tu jesteśmy, tym ciaśniejsza pętla na naszych szyjach.
– Więc niech pan leci! Co pana powstrzymuje? Umie pan pilotować statek.
– Nie tak, jak ty. Jesteś najlepszym pilotem w Układzie, Amando. Tylko ty możesz utrzymać nas w powietrzu, gdy już odlecimy z Ziemi.
– Do cholery, naczelniku, nie możemy po prostu ich zostawić.
– Już podjąłem decyzję. Jeśli ludzkość ma przetrwać... – Obstawianie zwykle zostawiał Cayde'owi, ale wiedział, że mają niewielkie szanse. – To nasza jedyna opcja.
Cisza. Tym razem przez kilka sekund.
– Dobrze – Złamał jej się głos. Rozumiał to.