Lore
Buty wielkich łowów
Pragnę zwinności.
Eris i Ikora stały nad cmentarzem szepczących kości.
Godzinę temu była to tętniąca życiem armia ahamkar.
– Co ci zaoferowały? – zapytała Eris. Sięgała wzrokiem półtora kilometra dalej – tak daleko rozciągały się kości.
– Pewnie to samo, co tobie. – Ikora unosiła się nad szepczącymi kośćmi w delikatnym strumieniu Światła. Tu było łatwiej się skoncentrować.
– Wszystko, o czym mówią, jest prawdą – powiedziała Eris. Ikora spojrzała na nią ostrym wzrokiem.
– Takie podejście prowadzi do niezdrowych myśli – ostrzegła ją.
– Tak – usłyszała odpowiedź.
– Jeśli poprowadzisz swe Światło na północ, ja ruszę na południe. To będzie szybka...
– Chyba pokazały mi moje życie sprzed Ducha.
– Eris. Skoncentruj się.
– Dobrze.
Wspólnie Strażniczki przywołały burzę Światła, która pożarła kości. Zignorowały szepty, ale głosy przybrały na sile, stając się coraz ostrzejsze wraz z wzrostem natężenia sztormu. Niedługo nie były w stanie odróżnić szeptów od burzy.