Lore
Rękawice wielkich łowów
Pragnę precyzji.
Wenus. Rok po rozpoczęciu Wielkich Łowów.
Eris i Zavala patrzyli na Shaxxa siedzącego przy umierającej ahamkarze z dłonią na jej pysku.
– Czy on się chełpi? – zapytała.
– Jest chyba na to zbyt pragmatyczny – odpowiedział Zavala.
– Więc to żałoba.
– Być może.
Ahamkara drgnęła, a jej oczy wywróciły się na drugą stronę. Biochemiczna poświata jej skóry przybrała na intensywności. Zavala i Eris podnieśli dłonie, chroniąc oczy przed blaskiem.
Wtedy ciało eksplodowało. Strażników pokrył pył, jakby w pogodny dzień spadł piaskowy deszcz.
Shaxx siedział cicho w nowo powstałym kraterze, pokryty warstwą zielonego ognia.
Zavala i Eris jednocześnie otworzyli usta, by coś powiedzieć, ale Shaxx im przeszkodził.
– Cii – powiedział pośród cicho trzaskających płomieni.
Wszyscy usłyszeli dochodzący znikąd szept. Ale do tego zdążyli się już przyzwyczaić.